sobota, 10 marca 2012

BIAŁUCHA

Chyba tylko mieszkańcy Krakowa potrafią szybko skojarzyć słowo "białucha" z rzeką. Dolny bieg Prądnika uchodzący do Wisły w okolicach Dąbia dla Krakusa zawsze pozostanie Białuchą. 357 lat temu rzeka wpadała do starego koryta Wisły w okolicy dzisiejszej ulicy Blich. Blich to miejsce gdzie bielono płótna. Tam też, na na łąkach, jedna z odnóg rzeki nazwana została Białuchą. Kiedy miejscy rajcy zakupili od dwóch mieszczan ogród i staw, a następnie otrzymali pozwolenie od króla Kazimierza IV Jagielończyka na używanie wody rozpoczęto bielenie płótna. Odbywało się to tak: w maju bądź czerwcu - na łące, na jej południowych stokach, rozciągano lniane lub konopne tkaniny by wysychając bielały na słońcu. Przyspieszano ten proces polewając tkaniny wodą. Ludzie zajmujący się tym nazywani byli blicharzami. No, paru Blicharskich w Krakowie znam ale napewno już nie bielą płótna. Na blichach bielono także wosk i foluszowano tkaniny. Foluszowanie polegało na tym, że w sukno leżące w wydrążonej kłodzie uderzały napędzane wodą młoty. Po takiej obróbce naciągano materiał na ramy (potrafił skurczyć się o 25 procent!) i suszono w słońcu. Możemy sobie tylko wyobrazić jak naturalnie ekologiczną odzież nosili wtedy obywatele Krakowa! Do dzisiaj technologia z nad Białuchy wykorzystywana jest przy produkcji filcu... Na blichu znajdowały się także pralnie, ługownie i farbiarnie.
Wracając do naszej Białuchy należy zaznaczyć, iż jej źródła znajdują się we wsi Sułoszowa. Ta śliczna miejscowość zostanie jeszcze w mojej książce należycie uhonorowana.
O pstrągu potokowym nie będę pisał. To temat na dzieło życia dla innych. Wspomnę tylko, że pływa ochoczo w Białusze, a w książkach kulinarnych zazwyczaj znajduje się w rozdziałach: "królewskie dania", "coś dla smakoszy" czy "rarytasy polskich rzek". O kleniu wspominają nawet krakowskie kwiaciarki, podobno ten z Białuchy świetnie smakuje na Rynku w kolacyjnej porze.

Książka "Gdy się urodzisz w Krakowie" - fragmenty (cz.1)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz