niedziela, 11 marca 2012

PRUTNIC znaczy PRĄDNIK

Od obecnej ulicy Długiej do wsi Zielonki przebiegał niegdyś trakt wielkopolski. Wzdłuż owego traktu rozciągała się spora miejscowość. W roku 1123 zapisano jej nazwę jako Prutnic. Stanowiła własność biskupów krakowskich. To tutaj założono pierwszy w Krakowie szpital. Prowadzili go Kanonicy Ducha Św. De Saxia. W Prądniku Białym posiadali min. 3 młyny.
W XV wieku wieś nosiła już wzniosłą nazwę Magna Prandnik czyli po polsku Wielki Prądnik. Prądniczanie wypiekali dla krakowskiego biskupa chleb, do dzisiaj słynny promnicki.
Na Prądniku bywali Łukasz Górnicki, Jan Kochanowski i Szymon Szymonowic. Tu powstawał "Dworzanin polski" - humanistyczny prześladowca dzisiejszych maturzystów.
Prądnik stanowił prawdziwe wrota królewskiego miasta. Witał Henryka Walezego, z prądnickiej ziemi na koronację udawał się August II.
Prądnik ma również ścisłe związki z teatrem. Dzierżawcą wsi był bowiem Jacek Kluszewski - założyciel Teatru Starego!
W parku białoprądnicki rośnie drzewo... Pod nim otrzymywałem pierwsze lekcje wychowania fizycznego... zupełnie nieświadomy, że pod tym właśnie jaworem Tadeusz Kościuszko racz był nabierać sił przed bitwą pod Racławicami. Jeśli wsponę o generale Janie Henryku Dąbrowskim, który chadzał po Prądniku jak mój tata i mama to pewnie zrobi się wam mdło, więc nie męcze Cię czytelniku, byś zachował czujność... bowiem...
Prądnik żyje i obserwuje, śmiem twierdzić, że to On decyduje o nowych duszach w Krakowie - czy powinny tu zostać, czy też niech zabierają się skąd przybyły.

sobota, 10 marca 2012

DO ANI

"Posłuchaj, jak mi prędko bije twoje serce." (Wisława Szymborska).

Dla mojej ukochanej żony, cudownej kobiecie, którą kocham nadal ale już w innym świecie...

Książka "Gdy się urodzisz w Krakowie" - fragmenty (cz.2)

BIAŁUCHA

Chyba tylko mieszkańcy Krakowa potrafią szybko skojarzyć słowo "białucha" z rzeką. Dolny bieg Prądnika uchodzący do Wisły w okolicach Dąbia dla Krakusa zawsze pozostanie Białuchą. 357 lat temu rzeka wpadała do starego koryta Wisły w okolicy dzisiejszej ulicy Blich. Blich to miejsce gdzie bielono płótna. Tam też, na na łąkach, jedna z odnóg rzeki nazwana została Białuchą. Kiedy miejscy rajcy zakupili od dwóch mieszczan ogród i staw, a następnie otrzymali pozwolenie od króla Kazimierza IV Jagielończyka na używanie wody rozpoczęto bielenie płótna. Odbywało się to tak: w maju bądź czerwcu - na łące, na jej południowych stokach, rozciągano lniane lub konopne tkaniny by wysychając bielały na słońcu. Przyspieszano ten proces polewając tkaniny wodą. Ludzie zajmujący się tym nazywani byli blicharzami. No, paru Blicharskich w Krakowie znam ale napewno już nie bielą płótna. Na blichach bielono także wosk i foluszowano tkaniny. Foluszowanie polegało na tym, że w sukno leżące w wydrążonej kłodzie uderzały napędzane wodą młoty. Po takiej obróbce naciągano materiał na ramy (potrafił skurczyć się o 25 procent!) i suszono w słońcu. Możemy sobie tylko wyobrazić jak naturalnie ekologiczną odzież nosili wtedy obywatele Krakowa! Do dzisiaj technologia z nad Białuchy wykorzystywana jest przy produkcji filcu... Na blichu znajdowały się także pralnie, ługownie i farbiarnie.
Wracając do naszej Białuchy należy zaznaczyć, iż jej źródła znajdują się we wsi Sułoszowa. Ta śliczna miejscowość zostanie jeszcze w mojej książce należycie uhonorowana.
O pstrągu potokowym nie będę pisał. To temat na dzieło życia dla innych. Wspomnę tylko, że pływa ochoczo w Białusze, a w książkach kulinarnych zazwyczaj znajduje się w rozdziałach: "królewskie dania", "coś dla smakoszy" czy "rarytasy polskich rzek". O kleniu wspominają nawet krakowskie kwiaciarki, podobno ten z Białuchy świetnie smakuje na Rynku w kolacyjnej porze.

Książka "Gdy się urodzisz w Krakowie" - fragmenty (cz.1)